piątek, 28 lutego 2014

Sałatka Polska

Proponuję dziś idealną sałatkę na przednówku. Jest pyszna, prosta do zrobienia. Szczerze mówiąc wcześniej się z nią nie spotkałam. A szkoda. Idealna odskocznia od tego co zazwyczaj robimy w naszych kuchniach.

Sałatka Polska

1 większy seler
1 upieczona lub ugotowana pierś kurza
1 mały kalafior ugotowany
szklanka posiekanych włoskich
sól, pieprz
1/2 cytryny
majonez


Umyty seler gotujemy we wrzątku przez 15 min. Obieramy, kroimy w słupki i skrapiamy cytryną. Ugotowany kalafior dzielimy na różyczki.  Mięso kroimy w kostkę (pieczone wychodzi lepsze!). Całość łączymy z orzechami i przyprawami, dodajemy majonez (ilość zależy od własnego smaku). Lekko schładzamy przed podaniem.

czwartek, 27 lutego 2014

Pączki dla Piłsudskiego



Właśnie w radio powiedzieli, że w tym roku ostatki będą wypadać między 27 lutego a 4 marca a więc dziś mamy ... TŁUSTY CZWARTEK! A więc czas na pączki i faworki! 

Ja jadę na Górczewską, tropem adiutanta Józefa Piłsudskiego, który to na specjalne życzenie marszałka pączki owe mu do Belwederu sprowadzał. Na prawdziwych drożdżach, świeżych jajach, naturalnych esencjach waniliowych, ze smakowitą wiśniowo-śliwkową konfiturą w środku. Lucy-na mówi, że są na margarynie a powinny nie być ale co tam, zaufam historii:)

 


wtorek, 25 lutego 2014

Mazowieckie napoje - Piwo Kozicowe

Napojami bezalkoholowymi lub o jego nikłej zawartości popularnymi wśród dawnych mieszkańców Mazowsza były kwasy: buraczany i chlebowy a także piwo kozicowe. To ostatnie z miodem i suszonymi jagodami jałowca. W ciągu roku pito kompoty z owoców sezonowych a w zimie często też z owoców suszonych lub przechowywanych w ziemiankach. Najgorzej było na przednówku. Naszego dzisiejszego wyczekiwania wiosny nie można oceniać tą samą miarą. W ich przypadku, zwłaszcza w biednych domach, nie raz była to kwestia życia lub śmierci. Uderzyłam w nutę dramatyczną ale nastrój taki mnie opanował ... jak to na przednówku:)

A poniżej przepis na kultowy napój - piwo kozicowe. Piliście? Jeśli nie to spróbujcie koniecznie.


Piwo Kozicowe

1 l miodu
1/2 kg suszonych jagód jałowca
1,5 szklanki cukru
5 dag chmielu
3 dag drożdży
10 l wody

Wodę zagotować i wystudzić. Nasiona jałowca rozbić, zalać wodą, dodać chmiel i gotować ok. 2 godzin na wolnym ogniu. Po ugotowaniu dokładnie odcedzić, dodać wystudzoną i osłodzoną wodę. Na końcu dodać miód i drożdże, przelać do kanki i szczelnie zamknąć. Przez jedną dobę kanka powinna stać w ciepłym pomieszczeniu, potem piwo należy schłodzić.

przepis z Zielonych Wrót od pani Jagielskiej

piątek, 21 lutego 2014

Zupa ułańska z Łowicza

Co mają ułani do Łowicza? Śledztwo w toku....w tym czasie proponuję przygotowanie zupy z książki...oczywiście, dobrze myślicie, pani Szymanderskiej. Doskonała na taką pogodę bo sycąca. No i z Mazowsza więc idąc za hasłem "dobre bo Polskie" to dobra bo mazowiecka:)

Zupa Ułańska

50 dkg kości wieprzowych
3 skrzydełka kurczaka
włoszczyzna
10 dkg suchej fasoli
20 dkg kiełbasy
10 dkg boczku chudego
5 dkg słoniny
3 ząbki czosnku
10 dkg domowego makaronu cienkiego
3/4 szklanki śmietany
listek laurowy, 
2 cebule
1 łyżka smalcu 
1 łyżka mąki, 
sól, papryka, cząber, pieprz, ziele angielskie

Fasolę namoczyć na noc a następnie zagotować w tej samej wodzie z cząbrem, włoszczyzną, mięsem i cebulą. Oczywiście wszystko umyte i obrane i ugotowane w 2 l wody. Całość gotujemy do miękkości, pod koniec soląc a następnie przecedzając. Dwoma szklankami bulionu zalewamy boczek i gotujemy ok. 20 minut. Kroimy go w grubą kostkę. Smażymy na słoninie cebulę i dodajemy mąkę. Rozprowadzamy w reszcie bulionu i mieszamy z fasolą i wywarem spod boczku. Całość studzimy i miksujemy na krem. W pozostałym bulionie gotujemy makaron. Łączymy krem, dodajemy kiełbasę i boczek. Dosmaczamy solą i papryką Na koniec dodajemy śmietanę. 

"Śledztwo" wykazało, że w Łowiczu od listopada 1918 organizowano szwadron 2 Pułku Ułanów Grochowskich (pięć kolejnych w innych miastach Polski między innymi w Łodzi i  w Siedlcach). Więcej o historii tego pułku można poczytać TUTAJ

Co do samego miasta warto zapamiętać, że gdyby nie Łowicz nie było by zapadających w duszę pejzaży Chełmońskiego. Wybitny prezydent Warszawy Stefan Starzyński nie miałby gdzie spędzić szczęśliwego dzieciństwa. Z tych ziem pochodził Władysław Grabski, premier II RP i autor reformy walutowej. 

Dziś Łowicz wchodzi w skład województwa łódzkiego. Ciekawe przepisy z kuchni regionalnej podaje Pani Joanna Papiernik, pieczone jabłka z konfiturami, piernik z marchewką czy chleb żytni świątnicki. Trudno odmówić tej prostej kuchni finezji. Ostatnia choćby pozycja jest doskonałym przykładem. Chleb bowiem  przygotowuje się z dodatkiem czosnku, dyni,  cebuli, miodu i pomidorów, brzmi pysznie, nieprawdaż? 
A poza tym dobrze tu karmią... np. w Cynamonowym Zakątku.  



wtorek, 18 lutego 2014

Moja podstawowa lektura - Kuchnia Polska. Przepisy Regionalne

Dla mnie to podstawowe i pierwotne źródło do badań nad kuchnią Mazowsza. Pani Hanna zbierała przepisy przez wiele lat, jeżdżąc po festynach i konkursach kulinarnych. Przepisy przechowywane od pokoleń, gotowane miliony razy między innymi przez gospodynie z Lokalnych Grup Działania.  

Kuchnia polska. Potrawy regionalna
Hanna Szymanderska



piątek, 14 lutego 2014

Manufaktura Czekolady - Jedz lokalnie! Naturalnie

Panna O zaprowadziła mnie do pysznego miejsca. W mroźne styczniowe popołudnie wstąpiłyśmy do MANUFAKTURY CZEKOLADY, która przypomina raj. Zwłaszcza dla takich 7-letnich szkrabów jak moja latorośl. Przyznam, że i ja uległam wszechogarniającemu entuzjazmowi pod naporem czekoladowych aromatów. Endorfiny wisiały w powietrzu niczym ogrody mitycznej Semiramidy... 

Smak obłędny w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Manufaktura Czekolady to jedyne w tym kraju a nie tylko na Mazowszu miejsce, gdzie czekolada produkowana jest bezpośrednio z ziaren kakaowca. Wyrabiana naturalnie jak się tylko da: od ziarenka do tabliczki.  Moja ulubiona "gorzka" czyli deserowa i ta Panny O, jak każdego dziecka, mleczna. Ta ostatnia ze znaczną ilością kakao (ponad 40% o ile pamiętam). Dla porównania weźcie najbliższym razem w sklepie pierwszą lepszą mleczną czekoladę i sprawdźcie skład...


No więc wypiłyśmy po filiżance gorącego "napoju bogów", popatrzyłyśmy jak czekolada powstaje i pochrupałyśmy małe co nie co w tym ziarna wyprażonego kakao. Moją ulubioną stała się mleczna z płatkami migdała i kwiatem soli morskiej a z deserowych ta z dodatkiem posypki z prażonego ziarna kakao. 

Wiem, że produkt mało lokalny "z pochodzenia" ale ponieważ u nas nie rośnie i nie wyrośnie a wybitne lokalne rzemiosło w temacie "jedzenia" chętnie wspieram stąd ta orientalność tematu. No i dochodzi do tego zima...jak zima to zimno...no sorry więc trzeba się pozytywnie motywować...A do tego dziś jest "tfu" amerykańskie "tfu" święto zakochanych...o!...

Manufaktura Czekolady jest w Łomiankach na Brukowej zaraz za rondem po lewej stronie.

wtorek, 11 lutego 2014

Foodie a smakosz ujęcie warszawskie

Czasem sobie zaglądam i czytam NATEMAT.pl i właśnie wpadł mi w oko artykuł sprzed trzech co prawda miesięcy ale nadal aktualny w temacie:) bo odpowiadający na pytanie kim-jest-polski-foodie

No więc pod linkiem można przeczytać całość a ja sobie tu przytoczę i podywaguję. Czy Foodie XXI wieku od Smakosza w "starym rozumieniu" czymś się różni. Oczywiście. Jak zawsze. Inaczej nikt by nie uknuł nowego określenia:) . Przeczesując net w tym temacie można uznać za stare podejście to prezentowane przez Jeana Anthelma Brillat-Savarina a nowe pochodzi z ... nowego świata. Foodie jest hobbystą. Jedzenie jest podstawą ale nie samo w sobie. Tzn. nie tylko ono czy też biesiadowanie. Tu liczy się znajomość trendów, topowych kucharzy, celebrytów kulinarnych programów w TV, książek kucharskich, inspiracja fotografią kulinarną i zwiedzanie restauracji. Samo lubienie jedzenia nie jest foodie. Modny fartuch od projektantki, kurs gotowania w renomowanej szkole w Toskanii albo kupon podarunkowy na kurs sommelierski. Czytając macie wrażenie, że kpię? No ... lekko...leciutko. Po prostu mnie samej bliżej jest do francuskiego spojrzenia (! zgroza..ja i francuskie coś w kuchni...) Fizjologii smaku mimo, że banalna i pełna truizmów wg. wielu znawców tematu.... "Powiedz mi, co jesz, a ja ci powiem, kim jesteś." no truizm w 100%... A co w temacie smakoszów?

"Smakosze z przeznaczenia są na ogół średniego wzrostu; twarz mają okrągłą albo kwadratową, oczy błyszczące, czoło małe, nos krótki, usta mięsiste i zaokrąglony podbródek. Kobiety są pulchne, raczej ładne niż piękne, i mają niejaką skłonność do otyłości. Te spośród nich, które przede wszystkim lubią łakocie, mają rysy delikatniejsze, wyraz bardziej subtelny, są milusie i wyróżniają się osobliwie upodobaniem do plotek. Taki wygląd zapowiada najmilszych współbiesiadników; jedzą wszystko, co im podadzą, bez pośpiechu i smakując z namysłem. Zgoła im niepilno opuścić dom, gdzie byli wybornie podejmowani; można na nich liczyć na cały wieczór; znają bowiem wszystkie gry i rozrywki, dopełniające zazwyczaj spotkanie gastronomiczne. Ci, na odwrót, którym natura odmówiła zdolności smakowych, mają twarz, oczy i nos długie; jakiegokolwiek będą wzrostu, w ich postaci jest coś wydłużonego. Włosy mają czarne i gładkie i przede wszystkim brak im tuszy: to oni wymyślili obcisłe pantalony. Kobiety, w tym samym względzie upośledzone przez naturę, są kanciaste, nudzą się przy stole i żyją tylko bostonem i obmową. "
cytat z Fizjologii Smaku  Jeana Anthelma Brillat-Savarina

A może coś do tego dodać? Przyprawić odrobiną lokalności? Bo kim że jestem ja poszukująca mazowieckich korzeni smaku? Zostaję więc całkowicie zagubiona kończąc ten post..chyba zjem śledzia. Śledź nawet nie w poście wart jest zjedzenia... zwłaszcza w chwilach takiego egzystencjalnego zwątpienia jak moje....:)

piątek, 7 lutego 2014

Kultowe potrawy PRL - jajka z majonezem

W 2014 roku ostatki będą wypadać między 27 lutego a 4 marca. Pamiętam, że na imprezach rodzinnych (imieniny rodziców były dość często w PRL- u wyprawiane... może ludzie mieli więcej czasu na tego typu "zabawy" niż dziś?) na stole znajdował się zestaw obowiązkowy: sałatka kaczy żer, ryba po grecku, tatar, śledzie, nóżki w galarecie i ...jajka w majonezie. Te ostatnie stanowiły dla dziecka, jakim byłam,zagadkę. Z czasem zrozumiałam by wyszły "doskonale" potrzeba czegoś więcej niż ugotowania jaj i pokrycia ich warstwą majonezu. Dziś proponuję wycieczkę w przeszłość z małymi współczesnymi modyfikacjami. Jajka weźmiemy od Kasi Teodorowicz z okolic Kampinosu. Pyszne jajka zielononóżek, dziobiących sobie trawkę i różne takie pyszności. Spokój żywota przerywa im czasami lis z którego morderczymi zapędami właściciele  kur walczą. Aktualnie, z uwagi na zimę, kury oczywiście nie wychodzą... Swoją drogą, kupując w sklepie jajka "0" nie macie wrażenia, że ktoś was robi w "konia"? No bo z jakiego wolnego wybiegu może być kura pomiędzy grudniem a marcem? Wybudowane ma coś na wzór kurzego terrarium? Zagadka, muszę się tym zainteresować. Do tego damy domowy majonez. Prosty w zrobieniu gdy mamy wyżej wspomniane jaja i dobry rzepakowy olej. A ja aktualnie mam. 

Na majonez potrzebujemy dwa żółtka, 1 szklankę oleju rzepakowego, 2 łyżki cytryny, 1 łyżka musztardy, szczypta cukru, po dwie szczypty soli i świeżo zmielonego pieprzu. Żółtka ubijamy z dodatkami na najniższych obrotach miksera, dolewając bardzo powoli olej tak by składniki idealnie się połączyły. Można dodać więcej oleju lub też trochę przegotowanej i ciepłej wody. 

No a jak się podaje jajka z majonezem to chyba tłumaczyć nie trzeba, prawda? Ważne by jajek nie gotować zbyt długo bo ciemna otoczka wokół żółtka była zmorą niejednego punktu zbiorowego żywienia.... nie tylko w PRL...

Obok prezentacja wersji podania pt "hardcorowy oldscool" :)

wtorek, 4 lutego 2014

Targowiska Warszawy - Szeroki Dunaj

Dziś targowiska tu nie ma i pozostałość po nim to jedynie "duch miejsca" bowiem na Szerokim Dunaju sprzedawano ryby (XVII wiek) a warzywa i kwiaty (XIX wiek). Były tu też jatki rzeźnicze przylegające do murów obronny w północnej części Szerokiego Dunaju. Dziś tam są kamieniczki. Targowisko funkcjonowało do 1925 roku. Ciekawostką jest fakt, że handlować można było jedynie rybami solonymi bowiem prawo do sprzedaży ryb świeżych miały "rybaczki i śledziarki" z Rynku Starego Miasta. Fascynujące, nieprawdaż? Aż się chce odbyć podróż w czasie i zobaczyć tętniące życiem codziennym a nie ruchem turystycznym Stare Miasto.