Panna O zaprowadziła mnie do pysznego miejsca. W mroźne styczniowe popołudnie wstąpiłyśmy do MANUFAKTURY CZEKOLADY, która przypomina raj. Zwłaszcza dla takich 7-letnich szkrabów jak moja latorośl. Przyznam, że i ja uległam wszechogarniającemu entuzjazmowi pod naporem czekoladowych aromatów. Endorfiny wisiały w powietrzu niczym ogrody mitycznej Semiramidy...
Smak obłędny w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Manufaktura Czekolady to jedyne w tym kraju a nie tylko na Mazowszu miejsce, gdzie czekolada produkowana jest bezpośrednio z ziaren
kakaowca. Wyrabiana naturalnie jak się tylko da: od ziarenka do tabliczki. Moja ulubiona "gorzka" czyli deserowa i ta Panny O, jak każdego dziecka, mleczna. Ta ostatnia ze znaczną ilością kakao (ponad 40% o ile pamiętam). Dla porównania weźcie najbliższym razem w sklepie pierwszą lepszą mleczną czekoladę i sprawdźcie skład...
No więc wypiłyśmy po filiżance gorącego "napoju bogów", popatrzyłyśmy jak czekolada powstaje i pochrupałyśmy małe co nie co w tym ziarna wyprażonego kakao. Moją ulubioną stała się mleczna z płatkami migdała i kwiatem soli morskiej a z deserowych ta z dodatkiem posypki z prażonego
ziarna kakao.
Wiem, że produkt mało lokalny "z pochodzenia" ale ponieważ u nas nie rośnie i nie wyrośnie a wybitne lokalne rzemiosło w temacie "jedzenia" chętnie wspieram stąd ta orientalność tematu. No i dochodzi do tego zima...jak zima to zimno...no sorry więc trzeba się pozytywnie motywować...A do tego dziś jest "tfu" amerykańskie "tfu" święto zakochanych...o!...
Wiem, że produkt mało lokalny "z pochodzenia" ale ponieważ u nas nie rośnie i nie wyrośnie a wybitne lokalne rzemiosło w temacie "jedzenia" chętnie wspieram stąd ta orientalność tematu. No i dochodzi do tego zima...jak zima to zimno...no sorry więc trzeba się pozytywnie motywować...A do tego dziś jest "tfu" amerykańskie "tfu" święto zakochanych...o!...
Manufaktura Czekolady jest w Łomiankach na Brukowej zaraz za rondem po lewej stronie.