W 2014 roku ostatki będą wypadać między 27 lutego a 4 marca. Pamiętam, że na imprezach rodzinnych (imieniny rodziców były dość często w PRL- u wyprawiane... może ludzie mieli więcej czasu na tego typu "zabawy" niż dziś?) na stole znajdował się zestaw obowiązkowy: sałatka kaczy żer, ryba po grecku, tatar, śledzie, nóżki w galarecie i ...jajka w majonezie. Te ostatnie stanowiły dla dziecka, jakim byłam,zagadkę. Z czasem zrozumiałam by wyszły "doskonale" potrzeba czegoś więcej niż ugotowania jaj i pokrycia ich warstwą majonezu. Dziś proponuję wycieczkę w przeszłość z małymi współczesnymi modyfikacjami. Jajka weźmiemy od Kasi Teodorowicz z okolic Kampinosu. Pyszne jajka zielononóżek, dziobiących sobie trawkę i różne takie pyszności. Spokój żywota przerywa im czasami lis z którego morderczymi zapędami właściciele kur walczą. Aktualnie, z uwagi na zimę, kury oczywiście nie wychodzą... Swoją drogą, kupując w sklepie jajka "0" nie macie wrażenia, że ktoś was robi w "konia"? No bo z jakiego wolnego wybiegu może być kura pomiędzy grudniem a marcem? Wybudowane ma coś na wzór kurzego terrarium? Zagadka, muszę się tym zainteresować. Do tego damy domowy majonez. Prosty w zrobieniu gdy mamy wyżej wspomniane jaja i dobry rzepakowy olej. A ja aktualnie mam.
Na majonez potrzebujemy dwa żółtka, 1 szklankę oleju rzepakowego, 2 łyżki cytryny, 1 łyżka musztardy, szczypta cukru, po dwie szczypty soli i świeżo zmielonego pieprzu. Żółtka ubijamy z dodatkami na najniższych obrotach miksera, dolewając bardzo powoli olej tak by składniki idealnie się połączyły. Można dodać więcej oleju lub też trochę przegotowanej i ciepłej wody.
Obok prezentacja wersji podania pt "hardcorowy oldscool" :)