Wertując zapiski babki na tematy rodziny cały czas nie mogę odkryc skąd zmiana nazwiska z Gruber na Tarzewski. Dlaczego już wiem. Artur Gruber jako zawiadowca stacji czyli w owych czasach pracownik państwowy nie mógł w odradzającym się państwie "obnosic" się z nazwiskiem o rodowodzie austryjackim. To oczywiste. Tylko skąd ten Tarzewski...nikogo o takim nazwisku nie znalazłam. Dlaczego nie przyjął nazwiska żony (Wojakowska)? Bardzo mało o nim wiem. Patrzy na mnie z fotografii mężczyzna o łagodnych oczach i uśmiechu mojej babki. Poszukiwania Gruberów w Wiedniu nie wiele dały...okazało się, że Gruber to taka lokalna wersja Kowalskiego. Oj będzie co robic na emeryturze szukając korzeni. Ba...ryjąc do korzeni. A skoro już wspomnieliśmy o Wiedniu to mi się od razu przypomniała wyprawa do tego miasta sprzed kilku lat. Czułam się tam prawdziwie "na miejscu"...zwłaszcza w knajpach. Ach te sznycle..
Ciekawą historię sznycla podają w tym artykule. Jak widac wymagający smakosz i kreatywny kucharz wystarczą by stworzyc kultowe danie.
Cielęcina to mięso przez nas niedoceniane a większośc naszych cielaków jedzie podobno do Włoch. Swoją drogą też bym chętnie tam się wybrała w celach kulinarnych...Mam wrażenie, że niedocenianie cielęciny wynika z faktu, że często "wciskają" mięso nie dwumiesięcznego cielaka ale półrocznego lub nawet starszego. A przy tak młodym mięsie cena musi byc "astronomiczna". Nie jestem jej zagorzałą fanką ale uczyłam się latami, że prawdziwa cielęcina potrzebuje odrobiny soli a nie "tarzania" się w ziołach czy korzeniach.
Przepis na sznycel wiedeński wzięłam z restauracji Plachutta, gdzie kilka lat temu jadłam genialne owe sznycle. Do dziś śnią mi się nocami...ech... Acha, pamiętajcie, że Wienerschnitzel to oryginalna nazwa kotleta z młodej cielęciny, natomiast wieprzowy nosi nazwę Schnitzel Wiener Art.
Sznycel po wiedeńsku
2 sznycle cielęce po 30 dkg
1/2 cytryny
sól
5 łyżek masła klarowanego
panierka: bułka tarta, mąka, 2 jajka
Płaty dobrej jakości cielęciny o grubości ok. 2 cm (prosimy pana rzeźnika o takie właśnie) bardzo cienko rozbijamy (3-4 mm). Następnie rozbełtuję jajka. Kotlety oprószam mąką i zanurzam najpierw w jajku a potem panieruję w bułce tartej. Na patelni rozpuszczam masło klarowane i na rozgrzane wykładam mięso. Solę dopiero na patelni. Smażę na złoty kolor. Podając układam na każdym kotlecie kawałek zwykłego masła i plasterek cytryny.
Ponieważ w Polsce sznycel wiedeński podaje się z sadzonym jajkiem podaję również w tej wersji.