wtorek, 2 lutego 2016

Minoga. Laur. Wisła

W kuchni XX lecia międzywojennego zakąszali sobie wódeczkę między innymi ...minogami. Cóż...trudno się dziwic. Pływały w Wiśle to sobie nimi zakąszali. Dziś nawet jeśli pływają to i tak są pod ochroną więc pewnie wędkarze zakąszają konserwą turystyczną i z rozrzewnieniem spoglądają na tego kręgowca. Ale w takiej Portugalii są nadal obecne w "kuchni". Zazwyczaj smażone (o żywych w rzekach nie wspomnę) jako prawdziwie "smakoszowskie" danie. Podobno delikatne a do tego bez łuskowe i bez ościste. Póki mieli w tej Portugalii królów to się owi królowie nimi zajadali. Cóż, u nas zresztą było podobnie. W kuchni staropolskiej chociażby to minogami sobie post w wersji "all inclusive" robili. Serio...
 Przepis wzięłam od pana Macieja Kuronia. Podaję pisownię jota w jotę bo nie robiłam:) Brakło mi...hm..minogi...



Smażone minogi w zalewie słodko- kwaśnej

1 marchew
2 cebule
150 ml octu
150 ml wody
2 listki laurowe
2 ziarenka ziela angielskiego
2 łyżki cukru
sól
300 g minogów
mąka do panierowania
olej do smażenia 

Marchew obieramy i kroimy w talarki. Cebule obieramy i drobno siekamy. Zagotowujemy ocet z wodą, przyprawami i warzywami. Minogi sprawiamy, panierujemy w mące i smażymy ok. 3 minuty z każdej strony na rozgrzanym oleju. Usmażone przekładamy do słoja i zalewamy wcześniej przygotowaną zalewą. Odstawiamy na 48 godzin. Podajemy jako zakąskę.