piątek, 2 stycznia 2015

Rosół staropolski najlepszy ...

Przed nami pierwszy weekend nowego roku. Warto zrobic na obiad coś "specjalnego".

Co roku w Nowym Wiśniczu na południu Polski odbywa się smakowity i esencjonalny festiwal. FESTIWAL ROSOŁU. Cóż, Nowy Wiśnicz to nie Mazowsze jednak wspominam o nim nie tylko z uwagi na ww festiwal. To tutaj właśnie pod koniec XVII wieku powstało „Compendium Ferculorum, czyli zebranie potraw”. Czyli pierwsza polska książka kucharska autorstwa Stanisława Czernieckiego. Nie tak dawno wydana w Wilanowie ponownie i tu ukłon w stronę Muzeum, które na pielęgnowanie historii kultury stołu kładzie nacisk a też i profesora Dumanowskiego, jednego z inicjatorów projektu i pioniera polskiej historii gastronomicznej. A może raczej gastronomii historycznej? 

Ww książka zawiera aż piętnaście przepisów na rosoły. Co nie powinno dziwić gdyż w tamtym okresie były one bardzo częstym daniem na magnackich obiadach i kolacjach.



Rosół Staropolski 
50 dkg wołowiny - antrykot
10 dkg wątróbki z drobiu
1/2 kury rosołowej
2 marchewki
3 pietruszki
1/2 selera
opieczona cebula
1-2 goździki
kilka ziaren pieprzu i ziela
gałązka tymianku
kilka gałązek pietruszki
2 suszone prawdziwki
sól, pieprz,
natka siekana

Grzyby namaczam w wieczór poprzedzający przygotowanie rosołu. Następnego dnia gotuję je w 1 szklance wody. Następnie studzę i kroję w cieniutkie paseczki. Mięso myję i zalewam 2 litrami wody. Doprowadzam do wrzenia i zdejmuje szumowiny. Potem zmniejszam gaz. W międzyczasie obieram warzywa a cebulę opiekam nad gazem i nabijam goździkami. Wkładam to do gotującego się mięsa. Przyprawiam. Gotuję około 4 godzin na bardzo małym, ale to bardzo małym ogniu. 

Najlepszy rosół wychodzi gdy przygotowuję go na kuchni węglowej, późną jesienią w Ślężanach. 

Wątróbkę kroję w kostkę i około 15 minut przed końcem dodaję do rosołu. Idealny jest z domowej roboty makaronem. No ale nie przesadzajmy kupny też przejdzie pod warunkiem, że Radziwiłłowski :) a jak go nie ma to proponuję "makaron" z naleśników.

 Tak podawała moja babka - Jaga. Naleśniki po usmażeniu kroiła w dość szerokie wstążki (mniej więcej szerokość małego palca) i suszyła na ściereczce. Gdy nie był już wilgotny wkładała do pojemnika i dodawała do rosołu oraz do zupy pomidorowej. Polecam bo jest...genialny.

WAŻNE: Kury nie dzielić na części!