Grupa zakupowa to taka mała "praca u podstaw"... Łańcuch się skraca jest rolnik/sadownik/hodowca i odbiorca. Czasem po drodze jest firma przewozowa. I to tyle. W ciągu ostatnich trzech lat Grupy Zakupowe lub Grupy Solidarnych Zakupów powyrastały jak grzyby po deszczu. "Tą marchewką, szanowna Pani, planujemy zwalczać kapitalizm", głosi na swojej stronie Warszawska Kooperatywa Spożywcza. A do owej „walki” wykorzystuje wolną wolę nazywaną w kapitalizmie „wyborem konsumenckim”. Zyskują obie strony i to nie tylko w
wymiarze ekonomicznym. Konsument ma możliwość zakupu w najniższej cenie
najwyższej jakości produktów, takich jak warzywa i owoce, sery, mięso
czy nawet cytrusy i kawa z innych krajów. Będąc w stałym kontakcie z producentem zdobywa wiedzę o produktach (ginących
odmianach, lokalnych smakach) pozwalającą mu na swoisty powrót do
korzeni. Relacje pomiędzy konsumentem a producentem zbudowane są na
komunikacji i ludzkiej solidarności i pewnej eliminacji dużych koncernów
spożywczych z naszego życia. Producent jest bowiem partnerem -
sprzedaje swoje produkty w dobrej cenie i zarabia na utrzymanie ziemi
oraz na godziwe życie. Jednocześnie może sobie pozwolić na produkcję
niszową, organiczną, w zgodzie z własnym sumieniem i otaczającym go
środowiskiem.
Mamy w Stolicy kilka grup, które mogę spokojnie polecić: "Grupę" Grochowską LINK,
Warto pamiętać, że kupowanie cytrusów bezpośrednio z Sycylii to nic innego na powrót do handlowych korzeni dawnego Mazowsza bo przecież przywozili do nas ten sam towar 400 lat temu co po zakończeniu PRL był dla nas "nowością".