"Przerabiając" przepisy kuchni mazowieckiej z książki pani Hanny Szymanderskiej trafiłam na staropolską polewkę z piwa. Przetestowawszy przepis doszłam do wniosku, że powinno się królowej Bonie pomniki stawiac za warzywa bo gdybym musiała tylko na takich zupach "jechac" to bym chyba się wynarodowiła... Czyli w skrócie "paskudztwo". No wiem, wiem. Dziedzictwo kulturowe...ba sam Adam Mickiewicz wspomina o niej w Panu Tadeuszu...zaraz, zaraz szukam cytatu.
- Panie starsze już wcześniej wstawszy piły kawę,
- Teraz drugą dla siebie zrobiły potrawę:
- Z gorącego, śmietaną bielonego piwa,
- W którym twaróg gruzłami posiekany pływa.
Zastanawiałam się czy faramuszka to to samo co staropolska polewka piwna i gramatka, ostatecznie okazało się, że i owszem. W dworkach szlacheckich stanowiła popularne śniadanie jeszcze w XIX wieku. Zazwyczaj bazą było piwo a dodatki były zmienne. Masło, śmietana, twaróg, chleb, żółtka. Dosmaczana cukrem, goździkami czy cynamonem stanowi ciekawą wycieczkę kulinarną w dawne epoki. Jak dla mnie jednorazową:) Królu Zygmuncie, wybacz!
50 dkg chleba razowego na zakwasie
1 litr jasnego piwa
2 szkl wody
10 dkg masła
10 dkg orzechów laskowych
2 łyżki miodu
Chleb bez skórki kroję w kostkę i wrzucam do garnka. Wlewam wodę i piwo zagotowując całośc. Następnie zmniejszam ogień i podgrzewam przez kwadrans/ Miód podgrzewam z dodatkiem masła i orzechów utłuczonych drobno. Dodaję piwo i mieszam całośc. Doprawiam jeśli jest taka koniecznośc solą.