piątek, 13 czerwca 2014

Mus truskawkowy - sezon w pełni!

Mazowsze poza byciem największym z województw, najbardziej ludnym ...a może raczej przeludnionym czy lokalizacją stolicy kraju jest - co wzbudza większe drżenie serca niż wcześniej wspomniane informacje - zagłębiem sadownictwa i ogrodnictwa. Co to znaczy? Ha! Połowa jabłek tego kraju rośnie właśnie na naszej nizinie kochanej! A jak tego wam mało to i co czwarta truskawka jest mazowszanką. Właśnie... a jak lato w pełni i sezon na truskawki trwa to trzeba przegonić banalne smooties truskawkowe, nudne truskawki ze śmietaną czy modne truskawki na marscapone.... Robimy mus truskawkowy rodowodowy. Prosto z Mazowsza. 

Punkt pierwszy wyprawa do Rysin po owoce. Punkt drugi kuchenny szał przygotowywania. Punkt trzeci spożycie z dopuszczalnym mlaskaniem.




Mus Truskawkowy

1/2 kg dojrzałych truskawek
3 białka
3 łyżki cukru pudru
1 łyżeczka żelatyny
2 łyżki bitej śmietany
1 kieliszek brandy

dekoracja:
po 1/4 szklanki czarnych jagód i czerwonych porzeczek
2 świeże figi


Truskawki oczywiście umyłam i wyszy-pułkowałam. A może od-szypułkowałam? Owoce zmiksowałam, choć pani Hanna Szymanderska, z której to książki brałam przepis, sugeruje przetarcie przez gęste sito. Odstawiłam by w tym czasie ubić białka ze szczyptą soli i ubijając dodawałam powoli cukier. Piana miała lśnić i lśniła niczym Edward Cullen (postać z książek dla nastolatek i ich mamuś - Saga Zmierzch). Żelatynę wymieszałam z trzema łyżkami mąki i wlałam powoli, a jakże, do musu truskawkowego szybko i intensywnie mieszając. Następnie wlałam brandy i delikatnie połączyłam z pianą. Przełożyłam do pucharka a raczej kieliszka rodem z Ikea...ach ten kolejny potop szwedzki... 

Dekoracja ze śmietany jak widać jest ale ta z owoców została uznana przez Pannę O za "nie- właściwie-dobrą" i zjadłyśmy ją oddzielnie. 

Za to naszym wkładem do przepisu było dodanie kilku listków Hillary's Sweet Lemon, znanej w pewnych kręgach jako ... mięta cytrynowa. Dodałyśmy ją do truskawek przed zmiksowaniem. Było pysznie.

W kwestiach musu przypomniała mi się cioteczna babka z Sośnicy Marika, która robiłam podobny mus tylko z malin. Krzaki malin obrastały cały dom i ogrodzenie a wakacje tam spędzone nie miały racji bytu bez tegoż musu. Ucierała go w makutrze dość długo, dla mnie dziecka, całe wieki. Paliła przy tym papierosa jak Wilk z "Wilka i Zająca", przyklejonego do dolnej wargi. To w połączeniu z jej postacią ziemianki, wyjętej z kart literatury końca XIX wieku, zupełnie nie licowało. Chyba dlatego tak dobrze zapamiętałam....no i ten wąsik. Jak każda ormiańska babka i prababka, właśnie patrzę na zdjęcia, miała delikatny czarny wąsik, który łaskotał delikatnie przy przywitalnych całusach.