piątek, 6 czerwca 2014

Chłodnik mazowiecki z botwiny

Ludzie! Co jest? Czytam raz po raz i się zastanawiam jak zastąpić sformułowanie "autor przepisu"? No bo chyba pani Jadzia z koła nie wymyśliła chłodnika? Albo blogerka Gosia? Chłodnik wymyślił... no właśnie. Tropy prowadzą w różne strony ale korzeni tego "naszego" chłodnika można dopatrywać się na Litwie. To oczywiście pierwsze konotacje: tam botwina tu botwina. 

Adam Mickiewicz w księdze pierwszej "Pana Tadeusza" pisze:
Goście weszli w porządku i stanęli kołem;
 Podkomorzy najwyższe brał miejsce za stołem;
 Z wieku mu i z urzędu ten zaszczyt należy.
 Idąc kłaniał się damom, starcom i młodzieży.
 Przy nim stał kwestarz, Sędzia tuż przy Bernardynie,
 Bernardyn zmówił krótki pacierz po łacinie.
 Mężczyznom dano wódkę; wtenczas wszyscy siedli
 I chołodziec litewski milcząc żwawo jedli.


Poza tym Litwini mają udokumentowane przygotowywanie "zimnej zupy" już w IX wieku.
Wersja "mięsna", która występuje na Mazowszu nie jest też lokalnym wymysłem choć spotkałam się z takimi opiniami na blogach i wywiadach. Już pod koniec XIX wieku Wincenta Zawadzka w swojej książce Kucharka Litewska, podaje cielęcinę a też rybę czy raki jako dodatki do "luksusowej" wersji chłodnika litewskiego. Pewnymi składnikami są na pewno: botwina i śmietana.   

A może boćwina? Prosta wiosenna zupa a tyle wątpliwości. Zasięgnąwszy języka u znajomych rolników tudzież u wujka Google już wiem, że boćwina to inaczej mangold taka buraczana wersja szpinak czytaj: jemy liście a botwina to młode buraczki ćwikłowe czytaj: jemy od korzonków do listków


No dobrze. Wątpliwości wyjaśnione. W brzuchu burczy. Jeszcze tylko zostaje sprawdzić moją kochaną Lucynę Ćwierczakiewiczową (na jej cześć Mała Zi, ma drugie imię:). Warszawiankę pełną ... kuchnią. Lektura "365 obiadów za 5 złotych" dostarcza wiedzy na temat Chłodnika. No muszę zacytować...

"Chłodnik robi się na kwasie z żytniego barszczu, albo na kwasie ogórkowym, lub wreszcie na kwasie ze szczawiu; włożyć garść kopru z solą, wziąść młodéj botwiny, pokrajać drobno i to razem obgotować w wodzie, osobno zaś przygotować ile potrzeba barszczu lub sosu ogórkowego, przestudzić; włożyć w niego część téj odgotowanéj botwiny zielonéj, dolać trochę tego smaku, szczypiorku usiekanego na półgarncowy garnek chłodniku kwartę śmietany kwaśnéj, wymięszać to należycie razem i wynieść do piwnicy. Osobno zaś włożyć w wazę kilka jaj na twardo ugotowanych i pokrajanych w ćwiartki, pół kopy szyjek i nóżek rakowych z koprem odgotowanych; można także jesiotra lub cielęcinę w podłużne plasterki pokrajaną włożyć, a na samem wydaniu parę kawałków lodu włożyć i na to wylać zupę. Można także kalafiory i szparagi osobno ugotowane w wodzie i ostudzone włożyć w chłodnik. Jeżeli chłodnik na szczawiu, to szczaw gotować sam z botwiną."

Taaak....poprzeczka podniesiona. Gdzie ja jej teraz nóżek rakowych dostanę??? Może jednak zrobię wersję z "Kuchni. Magazynu dla smakoszy"? Taki sam, prawie, jest w w internetowej wersji Kuchni Polskiej o TUTAJ.  Uwielbiam tą wersję chłodnika na mleku zsiadłym i to jeszcze wiejskim niepasteryzowanym a robiłam i na śmietanie, na jogurcie, kefirze czy przemysłowym mleku zsiadłym. 

Chłodnik mazowiecki

1 mały pęczek botwiny
1 łyżka octu
10- 15 dag pieczonej cielęciny
3/4 litra zsiadłego mleka własnej roboty
1 szklanka soku z kiszonych ogórków
1 ogórek kiszony 
2 jajka 
szczypiorek
koperek
sól, pieprz 

Kilka dni wcześniej nastawiam na zsiadłe mleko od krów pani Hani ze Ślężan. W dniu chłodnikowym botwinę płuczę i odkładam na sitko by się  osuszyła następnie drobno kroję. Zalewam wrzącą wodą z dodatkiem octu i odcedzam. Mieszam ze zsiadłym mlekiem i sokiem z ogórków kiszonych. Siekam drobno zieleninę i ogórek a następnie dodaje do zupy. Przyprawiam i wkładam na 3 godziny do lodówki. Jaja, od kur zielononóżek Kasi z Klaudyna, gotuję i kroję na połówki. Czemu nie w ćwiartki? Po prostu, denerwuje mnie okropnie gdy się rozpada w chłodniku. Pieczoną cielęcinę kroję w paseczki. Do miseczek wlewam chłodnik dodając połówkę jajka i cielęcinę. 

A wracając do sformułowania "autor przepisu" to może powinniśmy używać "wykonawca przepisu"? No chyba, że wprowadzone do niego zmiany istotnie zasługują na "prawa autorskie"...