Wszystko zaczęło się od Kuby K. który napisał na FB, że zbiera zapisy na drób z bardzo polecanego miejsca. Zapisałam się na bażanta (między innymi). Bażant wylądował w zamrażalce (wiadomo musi skruszec). On kruszeje a ja szukam pomysłów. Po przeanalizowaniu kilkunastu przepisów z książek i stron doszłam do wniosku, że będę posiłkowała się Ćwierczakiewiczową. Najbardziej lokalnie jak się da:)
Bażant inspirowany Ćwierczakiewiczową
1 bażant
5 plastrów słoniny
1 opakowanie serka homogenizowanego
sól, pieprz
marynata:
5 jagód jałowca
3 ziela angielskie
1 łyżka soku z cytryny
1 listek laurowy
1 szklanka białego wytrawnego wina
Przygotowuję marynatę. Dokładnie wcieram ją w bażanta i odkładam go na 24 godziny do lodówki zawiniętego w folię spożywczą.
Po tym czasie bażanta wyjmuję i oczyszczam. Wkładam wewnątrz ptaka serek homogenizowany a słoniną obwijam mu nogi i obkładam piersi. Solę i pieprzę.
Piekę w temperaturze 200 st.C przez 30 minut przykrytego a następnie około 20 minut odkrytego podwyższając temperaturę do 230 st.C.
Wynik? Genialny...stałam się fanką bażantów...próbuję właśnie zasadzic się na takiego jednego co chodzi za ogrodzeniem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witam. Przeczytam.