Pamiętam z dzieciństwa taki letni dzień, gdy dziadek przyniósł na Wenecką, do domu raki. Nie pamiętam czy je dostał czy sam złowił. Wiem, że "piszczały" gdy babcia wrzuciła je na wrzątek. A potem zrobiła z nich magiczne danie. Danie do którego chciałam wrócic już na 40 urodziny, swoje. Udało się, choc trochę później. Dlaczego chciałam wrócic do tego smaku? Nie tylko w poszukiwaniu drogi do dziecięcych wspomnień. Raki są jednym z dań prezentowanych przez panią Hanię Szymanderską w "Kuchni Polskiej. Przepisy Regionalne" w części poświęconej Mazowszu.
Raki po warszawsku
60 świeżych raków
pęczek kopru
pęczek natki
pęczek zielonego estragonu
2 pory
2 marchewki
2 pietruszki
2 naszpikowane goździkami cebule
sól, pieprz
200 g masła
1/4 szklanki mocnego octu winnego
Warzywa myję, obieram i kroję w plastry średniej grubości. Raki
szoruję. Układam warstwami w dośc płaskim rondu włoszczyznę, cebulę,
zieleninę i raki. Każdą warstwę posypuję solą, pieprzem i obkładam
plastrami masła. Przykryty rondel stawiam na małym ogniu. Gdy raki
czerwienieją wlewam ocet i doprowadzam do wrzenia. Ugotowane raki układam na ciepłych talerzach. Sos powstały podczas gotowania przecedzam i polewam raki.
Smacznego:) !