Pan w radio przypomniał mi właśnie, że dziś jest dzień UE. Ponieważ już od dłuższego czasu myślałam o poście na temat pochodzenia nazw dań uznałam, że to doskonała okazja by się nad nimi "pochylić".
Są nazwy oczywiste jak sznycel po wiedeńsku czy beuf Strogonow ale jest też cała grupa, która doprowadza niejednego antropologa do rozstroju żołądka...
Bo chyba każdy z nas wie, że ryba po grecku nie wiele z Grecją ma wspólnego a o fasolce po bretońsku w Bretanii nie słyszeli. W sumie jak się nad tą rybą po grecku po pastwić to nawet w składnikach (marchewka, pietruszka, przecier pomidorowy, seler, por, cebula) wiele z kraju Sokratesa nie ma. Wielu badaczy poległo na poszukiwaniu korzeni naszej sztandarowej potrawy wigilijnej. Co innego z fasolką. Są pewne pomysły połączenia jej z brytyjską potrawąbaked
beans. tylko gdzie Anglia gdzie Bretania ? A może chodzi o użycie do dania fasolki tak popularnej w Bretanii i określenie to wtedy sugeruje właśnie dany składnik? Befsztyk tatarski oczywiście z Tatarami ma nie wiele wspólnego nie ma o czym już na blogu pisałam TUTAJ.
No mamy jeszcze pierogi ruskie, które za naszą wschodnią granicą znane są raczej pod nazwą pierogi polskie. Trochę inaczej jest z orzechami włoskimi. Myliłby się ten kto by myślał, że dotarły do nas ze słonecznej Italii, na przykład z królową Boną. Otóż przywieziono je do nas z regionu Rumunii zwanego Wołoszczyzną. Orzech wołoski stał się w pewnym momencie orzechem włoskim. I tak pozostał do dziś.
Kawa po turecku czyli parzona w tygielku u nas równorzędna jest kawie zaparzanej w szklance, powszechnie zwanej "fusiarą". A bawarka powinna raczej nazywać się angielką. W Bawarii nie jest bowiem popularne picie herbaty z mlekiem. Czyżby ktoś wśród dworzan lub arystokracji wieku XVIII, lubujący się w takim podaniu herbaty, pochodził właśnie z Bawarii? Kto wie. Kto wie. Na pewno więcej z polską niż by się wydawało mają francuskie magdalenki. Wymyśliła je bowiem kucharka króla Stanisława Leszczyńskiego.
Smacznego europejskiego dnia!