Można było zjeść ją w każdym barze w mieście, miasteczku i na trasie. Należała do kanonu potraw niejednego warszawskiego domu - FASOLKA PO BRETOŃSKU.
Dziś większość ludzi uważa, że z Bretanią ma tyle wspólnego co z Grecją jedna z najpopularniejszych przystawek owych czasów. Jednak jeśli przyjrzeć się dokładniej to można by wysnuć pewne powiązania. I tak: określenie "po bretońsku" odnosi się często w kuchni francuskiej do dań z fasolą bo Bretania znana jest jako producent białej fasoli. Oczywiście jest to ogromne uogólnienie. Ale może właśnie tak to wyglądało?
Słyszałam również uroczą anegdotę, że fasolka o tym smaku jest w Bretanii dobrze znana, nauczył ich ją robić polski ksiądz na misji. Nauczył również pędzić dobry bimber.
Dziś większość ludzi uważa, że z Bretanią ma tyle wspólnego co z Grecją jedna z najpopularniejszych przystawek owych czasów. Jednak jeśli przyjrzeć się dokładniej to można by wysnuć pewne powiązania. I tak: określenie "po bretońsku" odnosi się często w kuchni francuskiej do dań z fasolą bo Bretania znana jest jako producent białej fasoli. Oczywiście jest to ogromne uogólnienie. Ale może właśnie tak to wyglądało?
Słyszałam również uroczą anegdotę, że fasolka o tym smaku jest w Bretanii dobrze znana, nauczył ich ją robić polski ksiądz na misji. Nauczył również pędzić dobry bimber.
Łezka w oku się komuś zakręciła? Może więc warto zrobić ją na kolację? Kupowana w sklepie nie będzie miała "tego" smaku. Wspomnienia dzieciństwa. A może w kajecikach mam znajdziecie przepis?
Mój wygląda tak:
1/2 kg białej fasoli (Piękny Jaś)
1/4 kg wędzonego boczku
1 duża cebula
4 łyżki przecieru pomidorowego
listek laurowy, majeranek
2-3 ziela angielskie
1 ząbek czosnku
sól, pieprz
1 łyżka smalcu
1 łyżka mąki
1 łyżeczka cukru
Fasolę zalewamy wodą na całą noc.
Wodę wymieniamy na nową, dodajemy listek, ziele, boczek i gotujemy do poziomu "prawie" miękkości. Następnie doprawiamy solą, pieprzem, majerankiem i cukrem oraz dodajemy przecier. Na smalcu zasmażamy mąkę i dodajemy czosnek. Całość dusimy jeszcze około 15 minut.
A voilla! Niby Francja we Warszawie:), karta z kalendarza gdzieś sprzed 30 lat...
A voilla! Niby Francja we Warszawie:), karta z kalendarza gdzieś sprzed 30 lat...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witam. Przeczytam.