piątek, 3 listopada 2017

Rozmyślania o wczoraj i dziś - Hala Koszyki

Hala na Koszykach, zbudowana na początku ubiegłego wieku, stoi na terenie dawnego folwarku o tej samej nazwie. Nazwa nie ma najmniejszych konotacji zakupowych ani rzemieślniczych. Najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie to pochodzenie od koszów wiklinowych, którymi wzmocnione były okopy wokół Warszawy pod koniec XVIII wieku. Stąd też nazwa ulicy - Koszykowa.

Hala nie przetrwała Powstania Warszawskiego, w większości zburzona i spalona, odbudowana z niezwykłą starannością dopiero w ubiegłym roku.  Przywrócono jej część oryginalnych elementów stalowej konstrukcji i secesyjnych budynków bramnych. Robi wrażenie zwrócenie restauratorów na szczegóły: płytki ceramiczne, szyldy sklepowe i inne "duperele". Ale jakie!


Na Koszykach mają swoją siedzibę różne koncepty kulinarne  (co to za nazwa? Ludzie!) i sklepy z mniej lub bardziej kulinarnym zacięciem. Już te "koncepty" dały mi jasny komunikat do kogo adresowane jest miejsce. Nie mogłabym jednak nie pójśc, nie zobaczyc i nie zjesc. Taka przecież moja JemMazowiecka natura. Przede wszystkim ta (patrz na prawo) reklama z hasłem "warszawskie targowisko pyszności" gra skojarzeń z próżności w zamierzeniu? Czy tylko któryś z PR-owców miał taki "fajny pomysł". Bo nowa hala Koszyki to swoiste targowisko próżności w pyszności. Pysznych próżności. Próżnych pyszności... Hipsterów i Warszawki "mnogośc". Nonszalancko przechadzają się jak po swoich "włościach". Są też autochtoni lat 70+, lekko zawstydzeni ale zachwyceni. Bo jest się czym zachwycac. Rewitalizacja "palce lizac". Wrażenie robi ogromne. Detale, zdobienia, kafelki i całośc. Pachnie nowością i snobizmem. Nie jest to jednak snobizm w złym znaczeniu. Zresztą rzeczy nigdy nie są złe lub dobre to my nadajemy im funkcje więc...mnie Koszyki się podobają gdy patrzę przez palce i przez pryzmat "większego dobra":)

Więc przejdę do rzeczy zamiast bzdurzyc...Co mnie ogromnie ucieszyło? 
 
Sklep z produktami z kuchni arabskiej i śródziemnomorskiej - Damas. Bardzo go cenię i lubię. 

Lodziarnia na styl włoski - Magia d'Italia - bo nie dośc, że włoska receptura to niebanalne kompozycje smakowe lodów. I do tego sezonowe!

Kolejny sklep w Stolicy pod szyldem Crazy Butcher. O jakości mięsa zwłaszcza wołowego wspominac nie muszę. Wolę je jeśc....

Bardzo sympatyczna i aromatyczna piekarnia, nomen omen, Aromat. Wypieki na tradycyjnych recepturach francuskich jak się chwalą.  


O tym co wrażenia nie zrobiło pisac nie zamierzam.

W każdej z knajpek zamawiałam w ciągu minionego roku jedno, "sztandarowe", danie. Jadłam więc  Tom Yum  w Tuk Tuk, , Chicken Tikka Masala w Curry Leaves, sushi w Kago Sushi, mule w Port Royal,Kurtowe wariacje w Bierhalle, Nachos Manana w Gringo, Zieleninę w Siewcach Smaku...piłam drinki w Barze Centralnym, Grilowaną Kiełbaskę w Kiełba w Gębie w towarzystwie rzemieślniczego piwa...Ciężko się jak widac napracowałam...

Przyznam, że najlepiej wypadły:

Hummus w Mango - świetny też jest deser, polecony przez przemiłą kelnerkę: nasiona chia na mleku kokosowym z mango i granatem. Mango to prawdziwy wegański „street food”. Jeden z najlepszych lokali w tym "przybytku".


Tapasy w Sobremesa - koniecznie zestaw: kaszanka z puree z jabłka, wanilią i pinią/ bycze ogony z serem, ziołami i aioli/świńskie ucho w panko/ośmiornica z ziemniakami i wędzoną papryką. Do tego kieliszek "czerwonego". No i dobre towarzystwo, u mnie cudowna M.

Burger ? nie ! Pulled Pork w SoulFood - nie zapominajcie aby zamówic sos firmowy Umami Mayo. Klasyka streetfoodowych lokali w ładnych okolicznościach miejskich:)

Naleśniki w Creperia - zwłaszcza w wydaniu prowansalskim a także o dumnej nazwie torreador. Tu przemiła, chyba najlepsza w całych Koszykach, obsługa.

W innych miejscach smacznie odnajduję:

Soki w Corona Sok i Mus. Robią wrażenie miksy energetyczne warunek jednak istotny to wypicie ich maksymalnie do godziny potem jak dla mnie już nie są tak pyszne. Mają też fajną całkiem smakowo kawę ale w słusznej, małpiej, sprawie:) no i horchatę  w Gringo.

Pasta w Semolino podaje recepturę na "szczęście". Podobno to prosta proporcja: 1 kg dobrej jakości mąki i  tuzin jaj od szczęśliwych kur. Niestety ja za żadne skarby nie ogarniam ich konceptu. Organizacyjnie bo smakowo nawet, nawet.  Nie są za to w moim typie: słodkości z Gaba & Garcon, praliny z Karmello Chocolatier , croisant  i capuccino w Werandzie.
 
Jest jeszcze na nocne penetracje Cma Geslera i Warszawski sen Gesler.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witam. Przeczytam.