Zaglądam dziś do Szymanderskiej. Mam ochotę na porządną świnkę i nikt nie stanie mi na przeszkodzie bym zrobiła ją lokalnie. Lokalnie czyli po mazowiecku. Regionalną czyli puławską LINK. Taką właśnie upolowałam w Auchan zwanym w naszej rodzinie "Ptaszkiem". No i jak na zawołanie książka otwiera się na przepisie "nadziewane zrazy wieprzowe". Przeznaczenie? Przypadek? Nie będę dłużej dewagowac. Zrazy czas zacząc!
Nadziewane zrazy wieprzowe
0,5 kg wieprzowiny bez kości
5 dkg czerstwej bułki
1/2 szkl mleka
2 jajka
1 łyżka mąki
3 łyżki smalcu
śmietana
sól, pieprz
farsz:
3 łyżki tartej bułki
15 g grzybów suszonych
15 dkg cebuli
2 łyżki natki
sól, pieprz
Robię na początku farsz: myję grzyby a następnie zalewam je gorącą, przegotowaną wodą. Zostawiam je na 3-4 godziny a potem gotuję do miękkości. Odcedzone kroję w cienkie paseczki. Cebulę siekam i zrumieniam na maśle. Studzę. Mieszam grzyby, cebulę, bułkę tartą i przyprawy.
Przechodzę do zrazów: bułkę namoczoną w mleku odciskam. Mięso myję i osuszam. Następnie mielę na średnich "oczkach". Dodaję jajka, przyprawy i dokładnie mieszam. Wilgotnymi rękami, aby mięso się nie przyklejało, formuję zrazy. Nakładam łyżką farsz i "przykrywam" mięsem. Nadaję im owalny kształt i oprószam mąką. Na mocno rozgrzanym smalcu obsmażam zrazy na złoty kolor z obu stron. Przekładam je do rondla, podlewam delikatnie wywarem z grzybów i duszę około pół godziny. Potem śmietanę roztrzepuję z mąką i kilkoma łyżkami sosu w którym dusiły się zrazy. Całośc wlewam do zrazów. Podgrzewam aż sos zgęstnieje.