poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Jabłko na sztandarach - przemyślenia nie politycznie poprawne

Możemy oczywiście życzyc tym zza "zza" wschodniej granicy, żeby im "jabłkiem w gardle staneła" Ukraina i cały ten Krym. Rzucac ogryzkami w ambasady na całym świecie. W zrywie narodowym pochłaniac hektolitry soku jabłkowego rano a "szarlotki" wieczorem. Piekąc szarlotki, jabłeczniki, strucle jabłkowe, placki z jabłkami. Możemy organizowac apele szkolne i przedstawienia "Dzień Jabłka". Prelekcje o zdrowotności jabłkowych pektyn. Warsztaty "101 potraw z jabłek"...możemy, możemy... Tylko po co? Akcja na sierpień? Pomysł na wrzesień? A co z resztą naszego życia? 

jabłko duszone z kuchni mazowieckiej
Mazowsze (Grójec, Warka) jest największym producentem jabłek w Polsce. Kolejne zagłębia jabłkowe są w okolicach Sandomierza, Lublina i w Wielkopolsce. Wymieniłam chyba wszystkie. Jednak te gospodarstwa, które przewertowałam w sieci to producenci na skalę przemysłową. Trudno więc zrobic akcje "zbierz sobie owoce sam" co przy bliskości stolicy mogłoby się udac, odpowiednio rozpowszechnione w sieci i wśród organizacji spod znaku Slow Food. Gdzie mniejsze smaczne sady? No właśnie, w zaniku. Gdzie stare odmiany jabłoni? No właśnie, nie opłacalne. Czemu głównym odbiorcą jest rynek rosyjski uzależniony nie od gospodarki rynkowej a od prikazów z góry. I to "góry" z którą mamy na pieńku od ... setek lat? Czemu przez te 10 lat przynależności do UE nie zadbaliśmy by jako trzecia jabłczana potęga świata (!!! tak tak!! po Chinach i USA) to nasze jabłka były na straganach La Boqueria, Marche Raspail czy Borough Market.
 
Mam wrażenie, że Jan Brzechwa przewidział ten cały ambaras pisząc wiersz o pewnym robaczku i jabłku...
Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek,
A na tym stoliczku pleciony koszyczek,

W koszyczku jabłuszko, w jabłuszku robaczek,
A na tym robaczku zielony kubraczek.

Powiada robaczek: I dziadek, i babka,
I ojciec, i matka jadali wciąż jabłka,

A ja już nie mogę! Już dosyć! Już basta!
Mam chęć na befsztyczek! I poszedł do miasta.


Szedł tydzień, a jednak nie zmienił zamiaru,
Gdy znalazł się w mieście, poleciał do baru.

Są w barach - wiadomo - zwyczaje utarte:
Podchodzi doń kelner, podaje mu kartę,

A w karcie - okropność! - przyznacie to sami:
Jest zupa jabłkowa i knedle z jabłkami,

Duszone są jabłka, pieczone są jabłka
I z jabłek szarlotka, i kompot, i babka!

No, widzisz, robaczku! I gdzie twój befsztyczek?
Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek. 

 
Dlatego ja, mimo, że o jabłkach pisac miałam, taka wszak pora roku, temat odkładam na "jutro". Bo jabłko powinno byc stałym elementem naszego życia a nie kolejnym "zrywem" narodowym i to niezbyt udanym. Czemu niezbyt? Proste, dotyczy tylko powierzchni i to dużych miast. Powierzchownośc jabłkowej akcji rozdmuchanej przez media widac robiąc zakupy w podwarszawskich wsiach. 
Sklep nr.1, wieś Ś - jabłek brak, jajek od kur brak, warzywa nie od sąsiadów tylko z giełdy. 
Sklep nr.2, wieś K - jabłek brak, ale pani proponuje mi banany, które dziś dowieźli, jajka klatkowe (!), warzywa jak wyżej. 
Sklep nr.3, wieś J - nie ma jabłek, nie ma szarlotki ale jest "snikers" i napoleonka. Pan w kolejce za mną komentuje "że miastowej się jabłek zachciało na złośc Putinowi". Odpowiadam, że szarlotka na urodziny bo jako Ewa jabłka mam wpisane w kod genetyczny. Jajka wiejskie są ale o zgrozo po 1,3 za sztukę. Pod Fortecą za tą cenę mam zielononóżek, ale pani mówi, że to dlatego że muszą dojechac...wolę nie pytac skąd... 

Witajcie na polskiej podwarszawskiej wsi. Może gdzieś indziej jest lepiej. Mam taką nadzieję.