piątek, 18 sierpnia 2017

Nostalgia Barów Mlecznych

Od pewnego czasu robienie zakupów w Biedronce stało się „politycznie modne”. Już nie ukrywają się między półkami moi sąsiedzi ale dumnie kroczą z pociechami. Bo w „Biedronce” bywać wypada. Zastanawiam się czy nie poprosić inspiratora mody na „Biedronkę” aby patriotycznym odruchem nie poparł barów mlecznych. Bo choć w barach mlecznych bywa przekrój średniej i niższej krajowej naszego społeczeństwa to nie są doceniane na szeroką skalę. A powinny.  Wszystkie dania są robione na miejscu, zerowa ilość  półproduktów, trzymanie norm ilościowych to atuty, które równoważą mało „designerskie” wnętrza i dyskusyjną nie raz jakość obsługi. Tych którzy uważają że bar mleczny to pozostałość po PRL-owskiej kulturze gastronomicznej uprzejmie informuję iż pierwszy tego typu przybytek „otworzył się” na warszawskim Nowym Świecie w 1896. "Mleczarnia Nadświdrzańska"  Stanisława Dłużewskiego stała się prekursorem po I wojnie światowej tego konceptu na cały kraj. Dopiero w latach 50-tych upaństwowionymi barami zarządzało znane z kultowych filmów i równie kultowej zastawy „Społem”.

W barach mlecznych panują zasady „domowego wykorzystania produktów”. Gdy w poniedziałek zostają ziemniaki to we wtorek będą kopytka. Pierogi ruskie w środę są bardziej pikantne i mniej serowe niż te w czwartek. Bo jedne robi pani Halinka a drugie pani Stasia.  To nie fabryka. Tu się je. Nie wykwintnie. To nie haute cuisine. To smaczna i o niebo zdrowsza alternatywa dla fast foodów i snack barów. Przyznaję. Bary mleczne to mój fetysz. Powinny być wzięte pod ochronę „Kulinarnego Dziedzictwa” naszego kraju a już na pewno Mazowsza. 

Swoją drogą gdy słyszę jak Sherlock Holmes głosem Benedicta Cumberbatcha, każde mi wejśc do Pałacu Umysłu to ja otwieram właśnie drzwi do Baru Mlecznego. Bułka kajzerka z żółtym serem, kubek parującego kakao i mogę "jechac" w dedukcji jak najdalej się da:)

A ochrona dóbr kultury niematerialnej czyli kulinarnej szczególnie w tym Kraju to temat na dużą akcję propagandową. Pozytywną. Z głową no i żołądkiem...Są chętni?