piątek, 21 sierpnia 2015

Buraczki królowej Marysieńki

Król Sobieski mawiał: "Boć to nasze tylko na tym świecie, co zjemy dobrze i smaczno"! Zgadzam się z nim w całej smakowitości tego stwierdzenia i przystępuję do realizacji buraczków nazwanych imieniem jego żony z "Kuchni Polskiej. Przepisy Regionalne" pani Hanny Szymanderskiej.

Królowa Marysieńka uwielbiała ponoc omlety...Nie wiem czemu więc owe buraczki, niezbyt w moim zresztą guście, nazwane są jej imieniem.  Choc w sumie bardzo możliwe, że gdzieś tam się buraczki owe zawieruszyły. Sobiescy jadali bardzo suto. Jadali to nie najlepsze słowo. Biesiadowali, to już lepiej pasuje. Na na obiad ponoc na stół wjeżdżały 33 wielkie półmiski w kompanii do 12 lub 13 mniejszych. Więc pewnie gdzieś na którym z mniejszych półmisków buraczki się usadowiły. Albo kucharz je tam usadowił. 



Buraczki królowej Marysieńki

1 kg małych czerwonych buraków
2 łyżki masła
150 g suszonych śliwek bez pestek
30 g rodzynek
2 łyżki miodu
1/2 szkl czerwonego wytrawnego wina
1 łyżeczka soku z cytryny
sól, pieprz



 Sliwki po umyciu zalewam niewielką ilością wody i gotuję a potem przecieram przez sito. Buraczki piekę w piekarniku do miękkości, obieram i kroję w słupki. Rodzynki sparzam. Na patelni topię masło, wrzucam buraczki, mieszam i chwilę smażę. Doprawiam solą i pieprzem. W rondlu zagotowuję wino z miodem i sokiem z cytryny. Dodaję przetarte śliwki, rodzynki i buraczki. Mieszam i duszę przez około 7-8 minut. 

Najlepiej pasują do białego drobiu. Mnie osobiście nie przypadły zbytnio do gustu. Sorry królu:)