W TV wiedeńscy muzycy dają koncert z okazji nowego roku 2018 a mnie wzięło na kulinarne wspomnienia...
Geniusz prostoty tkwi też w przygotowaniu ulubionego dania Cesarza Franciszka
Józefa (tak, tak męża Sisi). Tafelspitz, bo o nim to mowa, podawany z
ogromną atencją i wszelkimi "ozdobnikami". W takiej na przykład
Plachutta, która z gotowanej wołowiny
postanowiła zrobić synonim własnej marki, tafelspitz podaje 2 kelnerów. Najpierw,
pochwaleni za nasz wybór, rozkoszujemy się nienaganną elegancją
miejsca. Potem zaczyna się przedstawienie. Ceregiele z Tafelspitz w roli
głównej. Na stół wjeżdżają gorące talerze, gorące półmiski i równie
gorące garnki. Z nich niezwykle profesjonalny kelner wyławia warzywa i
nalewa nam bulion. Rozgrzanych do czerwoności (rosół, zawsze poprawia
humor, nawet w celi śmierci, jak zwykła mawiać moja babcia*)
"Cebulę w łupinie przekrawamy na pół, opiekamy na suchej patelni przecięciem do spodu, aż sczernieje. Włoszczyznę (300 g) czyścimy i kroimy. Następnie bierzemy 2 kg dojrzałej, skruszałej wołowiny (różne kawałki: część krzyżowa, szponder, rostbef, pręga). Myjemy ją w ciepłej wodzie i suszymy. Do wrzącej wody (3,5 l) wkładamy mięso i gotujemy na małym ogniu, co jakiś czas zbierając i usuwając pianę pojawiającą się na wierzchu. Dodajemy kilka ziaren pieprzu, szczyptę lubczyku i przypieczoną cebulę. Po dwóch godzinach gotowania dodajemy warzywa i gotujemy przez kolejną godzinę, zbierając ciągle z wierzchu szumowiny. Gdy mięso jest miękkie, wyjmujemy je, odcedzamy warzywa, a wywar doprawiamy solą i pieprzem. Na koniec wkładamy do wywaru oczyszczone i podzielone na części kości ze szpikiem, gotujemy je pięć minut i wyjmujemy. Mamy z tego trzy dania: rosół, przekąskę ze szpiku i gwiazdę programu - gotowane mięso."
* babcia
wcale tak nie mawiała ale o ileż mocniejszy wydźwięk ma owo zdanie
jeśli wplącze się do niego kochaną, starszą panią...Hm?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witam. Przeczytam.