wtorek, 29 listopada 2016

Korzenie. Galicja. Piszinger

Piszinger to jeden ze smaków mojego dzieciństwa. Robiony przez babkę z Powiśla potwierdzał jej galicyjskie pochodzenie. Przedziwny spadek po austriackich zaborcach: cukiernictwo. 

Piszinger niby nic wielkiego. Ot wafel przekładany kakaową / czekoladową / kajmakową masą. A kto z Was kiedyś robił owego piszingera? Ha! Pełna prostota i łatwośc wykonania to jego atuty dla obu-lewo-ręcznej-cukierniczo osoby:).

Pischinger z rodowodem austryjackim zagościł w rodzinnej kuchni za sprawą pradziadka Artura Tarzewskiego vel Grubera a raczej jego mamy Elisabety. Wiedeński cukiernik Oscar Pischinger wymyślił go ok.1880 roku. A wyżej wymieniona jako wiedenka musiała go poznac w lokalnej cukierni. Potem okazał się idealnym rozwiązaniem gdy trzeba podac coś słodkiego a nie ma za bardzo z czego:) 

Niestety przepis, który robiła, zniknął bezpowrotnie z notesem babki Jagi, musiałam więc wybrac się na kulinarne poszukiwania....Oj...działo się...ale to historia na całkiem inny post.


Piszingerówka

1 opakowanie okrągłych andrutów
1/2 laski wanilii
1 kostka masła
3 żółtka
1 czekolada mleczna

Cukier rozpuszczam w rondelku na bardzo małym ogniu dodając powoli po kawałku masła. Następnie połamaną czekoladę, wanilię i rozbełtane żółtka. Gdy masa będzie jednolita zestawiam z ognia i lekko ostudzam. Smaruję każdy płat andrutów masą i przykrywam kolejnym. I tak do końca.